wtorek, 26 lutego 2013

Odcinek drugi



- (t.i), muszę ci coś powiedzieć... - westchnął głośno i popatrzył na mnie w niezwykłym skupieniu i powadze. Spojrzałam na niego kątem oka. Blask księżyca oświecał mu połowę twarzy idealnie pokazując pełne napięcie jego mięśni.
- Wiem jaka jest dzisiaj data. Przygotowałem dla ciebie niespodziankę, ale muszę być pewny, że zrobisz wszystko o co będę ciebie prosił, dobrze ? - mówił to takim tonem, jakby się mnie pytał czy chciałabym być porwana przez Talibów, a nie otrzymać niespodziankę jubileuszową.
- Jeżeli to będzie w granicach normy i zdrowego rozsądku to tak. - odparłam mówiąc z lekkim niepokojem.
- Sądzę, że dzisiaj spanie we własnym łóżku nie będzie nam dane. - zaczął się lekko śmiać, a mnie to wprawiało niemalże w palpitację serca.

Wyjechaliśmy już poza obrzeża miasta. (j.i) skręcił w zjazd do leśniczówki, przy której jest jedno z najbardziej niebezpiecznych urwisk na ziemi. 
- (j.i) zobacz ! Spadająca gwiazda ! - zaczęłam piszczeć jak małe dziecko palcem wskazując na poruszającą się, żółtą kropeczkę- Szybko, pomyśl życzenie !
- Kochanie, moje się spełniło już dokładne 3 lata temu. - wyszeptał łapiąc mnie przy tym czule za rękę.


- Aww. - zamruczałam cicho nie kryjąc wzruszenia z tego, co (j.i) powiedział.
Po upływie kilku następnych minut byliśmy na miejscu. Chłopak, jak na dżentelmena przystało, wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Złapał mnie za rękę i poprowadził wgłąb lasu. Strasznie się bałam, mimo, że widziałam, że (j.i) jest ze mną, ale kto mógł wiedzieć, co mogłoby się stać nocą ? Jednak po chwili marszu zobaczyłam światełka, jakby były "przyczepione". Wyprzedziłam (j.i), by lepiej się temu przyjrzeć. 
Widok zaparł mi dech w piersiach. Tuż przed samym urwiskiem postawiony był stół, na nim rozłożony obrus w kwiaty, talerze, dwie świeczki, a nad tym wszystkim porozwieszanie żółte lampiony, te, które mnie tutaj zaprowadziły. 
- Podoba ci się ? - wyszeptał mi do ucha łapiąc od tyłu.
- (j.i)...(j.i), to jest piękne.. - wydusiłam tylko kilka słów, by po chwili się rozpłakać. Ze wzruszenia.
Chłopak odsunął dla mnie krzesełko, po czym usiadł naprzeciwko mnie. 
- Kiedy ty zdążyłeś to wszystko zrobić ? - spytałam się popijając przy tym wino
- Koledzy mi pomogli, wiesz, Sandy, Liam, Scotter.

(j.i) przeleciał palcami po strunach gitary, która uwalniała ciepłe, durowe dźwięki. Rzucił mi jedno, zagadkowe spojrzenie, po czym odwrócił się w stronę księżyca i zaczął śpiewać : 
As long as you love me
We are under the pressure
7 bilion people in the world
Trying to fit in
Keep it together 
Smile on your face
Even though your heart is frowing.


*****
Więcej o tym, co działo się nad przepaścią *haha, jak to zabrzmiało XD* dowiecie się jeżeli przełączycie swój odbiornik na stację naziemną, przy okazji, kto jest ojcem Pablito XD nie, nie żartuje :D Wystarczy tylko kilka komentarzy :D
Ale jak na razie .... 


LOVE YOU ALL xx